Mistrzowskie urodziny na mistrzostwach świata w toczeniu na kole garncarskim. Cutrofiano 2025
- Agata Marcinkowska
- 19 godzin temu
- 8 minut(y) czytania

W majówkę 2-3.05.2024 roku we Włoskim mieście Cutrofiano w prowincji Lecce region Apulia odbyły się kolejne z serii Mistrzostwa Świata w toczeniu na kole garncarskim "In Tour". Odbywająca się co dwa lata "objazdowa" edycja słynnych Mistrzostw Świata z Faenzy. Organizatorem mistrzostw jest organizacja "Gino Geminiani." Więcej o moich pierwszych mistrzostwach oraz o zasadach uczestnictwa przeczytasz tutaj:
Jak tylko zobaczyłam datę wiedziałam, że będzie to niezapomniana przygoda, gdyż 3 Maja obchodzę urodziny.
Nie zastanawiałam się ani chwili. wiedziałam, że muszę tam być, choćby mój kalendarz miał pęknąć.
Wiedziałam również, że tym razem musze się dobrze przygotować. Chociaż edycja "In Tour" jest mniejsza, przyjeżdża mniej uczestników i nie będzie mojej głównej rywalki Bente Brosbeu z Danii, to wiedziałam, że będzie dziewczyna, która mnie goni Lea Tardito. Ona mnie czy ja ją - nie jest łatwe do rozstrzygnięcia. Póki co wygrywam z nią w klasyfikacji generalnej ale fakt jest taki, że ona toczy wspaniale miskę, a ja za to lepszy walec.
Zaczęłam więc ćwiczyć. W ubiegłym roku odkładałam to do ostatniej chwili, aż wylądowałam w szpitalu z atakiem wyrostka i później najważniejsza by rekonwalescencja by w ogóle wziąć udział.
A więc kupiłam glinę, która wydała mi się najbardziej podobna konsystencją do tej włoskiej i wzięłam się do pracy. Nie wiem ile kilogramów gliny przetoczyłam. Z kilku walców zrobiłam butelki z wąską szyjką na sprzedaż, część gliny wyschła zanim doczekała się wykorzystania.
Na kilka godzin przed wylotem zrobiłam jeszcze dwie miski bo to moja słaba strona. Nie byłam zadowolona z rezultatu. Pośpiech i zdenerwowanie (musiałam zmodyfikować plany, ponieważ popsuł mi się samochód i zamiast prosto z Nowogrodźca jechać na lotnisko musieliśmy pojechać na stację kolejową w Bolesławcu by pociągiem dostać się do Wrocławia skąd autobusem pojechaliśmy na lotnisko).
Lot mieliśmy o 5:30 więc na lotnisku trzeba było być po 3:00, co oznaczało wyjazd na pociąg po 20:00.
W zasadzie nie przespana noc bo na lotnisku odprawę można przejść na trzy godziny przed wylotem.
Na miejscu byliśmy po 9. Odebraliśmy wynajęty samochód i w niecałą godzinę poźniej dotarliśmy do Cutrofiano. Gdybym nie wynajęła samochodu to chyba bym musiała iść pieszo!
W godzinach 13:00-15:00 obywała się rejestracja uczestników, a o 16:00 miał się rozpocząć pierwszy konkurs "Estetyczny" którego tematem był "pojemnik na wino".
Podczas rejestracji otrzymałam numer 3! Spokojnie poszłam się zameldować w mieszkaniu, które szczęśliwym trafem wynajęłam 20 metrów od placu Muzeum Ceramiki, na którym odbywały się mistrzostwa.
Oczywiście otwarcie się przedłużyło. Jak się okazuje włosi z tego regionu uwielbiają „gadać”. Co oczywiste impreza miała zabarwienie polityczne, jakiś prezydent, władze lokalne, sponsorzy musieli się zgodzić i zaangażować, każdy chciał o swojej motywacji opowiedzieć.
Gdy rozpoczął się konkurs podzielono uczestników na 5 grup, ponieważ było 6 kół profesjonalnych typu włoskiego i jedno koło Nidec kiedyś Shimpo.
Tematem estetycznych zmagań był „pojemnik na wino”. Po wykonaniu kilku szkiców zdecydowałam się zrobić dwa kieliszki, na białe i czerwone wino sklejone ze sobą. Było to dość trudne ze względu na nóżki kieliszków, które musiały utrzymać czarki, a ja nie miałam niczego żeby je podsuszyć.
Regulamin tego konkursu przewiduje 6 kg gliny, 20 minut pracy przy kole i 20 minut pracy przy stole. Wytoczyłam dość cienkie czarki, nóżki w formie wąskiej szyjki i jedyną wspólną stopkę. Czekałam do samego końca czasu by postawić kieliszki na nóżkach by troszkę podeschły. Niewiele to jednak dało, nóżki się ugięły. Zwinęłam je więc i wyszły takie "pijane" kieliszki. Pozostali uczestnicy skoncentrowali się na butelkach i dzbankach. Moja praca wzbudzała zainteresowanie jury, nie uzyskałam za nią jednak żadnej nagrody. Pomimo to jestem zadowolona. Pierwszy raz brałam udział w tym konkursie i jest to ciekawe doświadczenie, mobilizujące kreatywność, umiejętności techniczne oraz reagowanie na sytuację.
Tego samego dnia wieczorem odbył się konkurs „Bendati - Bez patrzenia”. Na cześć garncarza z okolic Bassano del Grappa, który stracił wzrok ale nie zaprzestał robić tego co kochał.
W konkursie tym uczestnik wkładał na dwie minuty ręce do kartonu, w którym znajdował się przedmiot, należało go „zbadać”, zmierzyć, a następnie z zasłoniętymi oczami odtworzyć na kole garncarskim. Uczestnik sam decydował jakiej ilości gliny potrzebuje. Na wytoczenie było 15 minut. Wygrywał ten, którego praca głosami publiczności i jury była najbardziej podobna. W konkursie wzięły udział cztery grupy uczestników, każda z grup miała inny przedmiot do odtworzenia, a więc było czterech zwycięzców.
Moja praca była bardzo podobna, miała bardzo zbliżone proporcje jednak troszkę zbyt pękata, a powinna przypominać gruszkę.

Na zakończenie pierwszego dnia wszyscy zostaliśmy zaproszeni na kolację. Przygotował ją Andy Luotto z lokalnych wyrobów, serwowano lokalne wina. Piękny gest i wspaniała okazja by po męczącym dniu usiąść ze starymi i nowymi przyjaciółmi do wielkiego biesiadowania. Nie jestem wstanie zliczyć ile potrwa zaserwowano. Wszystko było wyśmienite. Czuliśmy się trochę jak na weselu, byli wodzireje, jeszcze więcej podziękowań, sponsorów… Ale była również muzyka! Lokalna! Ciekawe połączenie, trochę włoska, trochę szkocka, dziwna i fantastyczna zarazem.
Ponieważ udało nam się zdrzemnąć o 13:00 tylko dwie godziny opuściliśmy tą festę tuż po północy. Przyznam się, że się wzruszyłam. I teraz jak to piszę, przypominam sobie to łzy napływają mi do oczu. Wykonałam ogromny wysiłek i ogromną pracę by żyć życiem, które działo się w tym właśnie momencie! Czułam się spełniona. Otoczona przyjaciółmi, którzy jak ja kochali to z czym pracują. W miejscu w którym moja dusza czuje się najlepiej. I pomyślałam, że cholernie warto podjąć ten wielki trud spełniania marzeń i życia życiem jakiego się chce.
W sobotę 3-go maja o godzinie 10:00 miały się rozpocząć eliminacje do konkursu technicznego. Nie wiedziałam czy będziemy brały w nich udział bo było nas mniej niż miejsc w finale. Dwa lata wcześniej z tego właśnie powodu eliminacje dla kobiet się nie odbywały toczyłyśmy tylko finał.
W tym roku brałyśmy w nich udział, ja była w czwartej grupie. Pierwszy do wykonania był cylinder, a druga miska. Po 7 kg gliny i 20 minut na każdy.
Podczas prezentacji uczestników prowadzący konkurs Antonio Recchia poprosił uczestników i publiczność by zaśpiewali razem z nim i zaintonował dla mnie „100 lat 100 lat ..."
Glina była dosyć twarda, było bardzo gorąco więc schła w rękach. Cieżko było ją wycentrować na kole, które było bardzo lekkie i mało stabilne. Próbowałam trzymać je nogami co powiększało wysiłek fizyczny, a zatem zmęczenie. „Zmarnowałam” na to również dużo czasu, prawie połowę. Walec wytoczyłam na wysokość 61 cm.
Przy misce brakło mi czasu na otwieranie bo wyciągnęłam bardzo wysokie ścianki co było dobrym prognostykiem do finału, a zakończyłam z wynikiem 51 cm, sumarycznie 112 cm.
Moja konkurentka Lea wytoczyła walec na 54,3 cm, a miskę na 67,1 cm, sumarycznie 121,4 cm.
Przegrywałam więc miażdżąca liczbą 9,4 cm!!!
Wiedziałam, że ona robi niesamowitą miskę musiałam więc w finale naprawdę spiąć się.
Czułam, że to lekkie koło zużywa zbyt dużo mojej energii, szyja z lewej strony już mi dosyć mocno doskwierała. Na każdych włoskich zawodach zastanawiam się czy jednak nie usiąść na tym włoskim kole. Obawa o brak przyzwyczajenia zawsze jednak wygrywała. Tym razem ambicja była silniejsza. Musiałam znaleźć sposób by wyeliminować jak najwięcej przeszkód. Tych rąbków u spódnicy złej baletnicy. :)
Przed rundą eliminacyjną z miską wzięłam sobie porcyjkę gliny i usiadłam na wolnym kole włoskim, żeby sprawdzić czy jeszcze umiem na nim toczyć. W końcu trzy miesiące na praktykach na nim pracowałam. Okazało się, że tak. Czekałam jednak na decyzję sędziów jak rozplanują finał bo obie z Leą wskazałyśmy, że chcemy pracować na kole marki shimpo. Sędziowie zaproponowali, że jedna wytoczy na shimpo miskę, a druga walec. Wiedziałam, że czas podjąć to wyzwanie. Powiedziałam, żeby dali mi sprawdzić z większą ilości gliny jak się toczy na włoskim kole i być może obie rundy zrobię na nim. Wzięłam 3 kg gliny, żeby też się zbytnio nie przemęczyć i spróbowałam.
Koło włoskie nie jest zorientowane centralnie a z lewej strony, co sprawia, że centruje się z delikatnym wychyleniem w lewo ale pracuje się na wprost. Bez wychylania, wyciągania w prawo jak ma to miejsce przy centralnie umiejscowionej tarczy. Przy shipmo, rodhe i całej reszcie centruje się na wprost, a więc przy wyprostowanych plecach natomiast ścianki wyciąga się wychylonym w prawą stronę. Wychylenie to jest niewielkie ale przy wielogodzinnej codziennej pracy powoduje trwałe naciągnięcia mięśni i ból. Naciągnięcie to i ucisk na lewym pośladku powodujący tak zwaną „rwę kulszową” i ból od stopy aż po szyję.
Ku zdziwieniu mojej konkurentki zdecydowałam się w rundzie finałowej toczyć na włoskim PROFESJONALNYM kole. Podkreślam to co myślałam wcześniej ale potwierdził to przewodniczący jury mówiąc, że na shimpo nie da się pracować 8 godzin dziennie.
Do rundy finałowej zakwalifikowano 4 kobiety. Najpierw my toczyłyśmy walec, później panowie walec. Następnie my miskę i potem miskę panowie. Podobnie jak w eliminacjach trzeba było toczyć z 7 kg gliny, natomiast wydłużył się czas pracy z 20 na 30 minut.
Finał rozpoczynał się o 17:30. Wysoka temperatura dawała się we znaki, zmęczenie i ból szyi utrudniały zadanie. Wszyscy jednak byliśmy zmęczeniu. Na ból wzięłam tabletkę, przecież to nie mogło mnie zatrzymać.
Zagniatanie gliny rozpoczęłyśmy z humorem. Dwie dziewczyny z Włoch powiedziały do mnie i Lei żebyśmy wytoczyły walec maksimum na 35 cm. Ja mówię do nich, powiedzcie Lei, żeby zrobiła miskę na 35 cm ...!:D
Żartowałyśmy, ale byłyśmy skoncentrowane i pewnie, każda chciała wygrać, co nie odebrało nam przyjemności ze spotkania.
Ponieważ było gorąco zagniecioną i przyklejoną glinę zakryłyśmy workami by nie wysychała przed wystartowaniem pracy podczas prezentacji zawodników. Chciałam się troszkę po wygłupiać i podczas startu szarpnęłam mocno workiem i rzuciłam go za siebie (tak mi się przynajmniej wydawało), za chwilę przeszła Pani z komisji i zebrała mój worek, który jak się okazało wylądował obok Lei. Zaczęłam ją przepraszać bo mogła pomyśleć, że chciałam jej przeszkadzać ale zaśmiała się. Wie już po kilku wspólnych konkursach, że lubię się wygłupiać.
Centrowanie przebiegło bez większych problemów, nie uciekało mi już koło. Toczyło mi się bardzo wygodnie. Mogłam nawet stanąć na stole koła, co sprawiało mi ogromną przyjemność. W 30 minut udało mi się uzyskać rezultat 66 cm. Mogłabym pewnie więcej ale…
Poprosiłam mojego ukochanego o monitorowanie czasu, ale się troszeczkę pomylił i myślał, że mam 20 minut. Gdy w pewnym momencie zapytałam ile zostało powiedział mi 7 minut, a ja się lekko przestraszyłam bo miałam dużo gliny na szycie do wyciągnięcia. Porzuciłam więc wyciąganie wyżej dołu by zdążyć pociągnąć cienko górę. Ja się za dwie minuty okazało to było 17, a nie 7 minut. Pod sam koniec czasu nie miałam już z czego wyciągać bo ścianki były bardzo cienkie na górze, a glina została na dole. No mówi się trudno.
Przyszedł czas na miskę. Koncentracja. Mobilizacja. Wyciągam ścianki, mierzę cykliną wysokość bo nie miałam centymetra. Obejrzałam się na Leę ona ma już wielką okrągłą michę. Koncentruję się na swojej robocie. Powoli uważnie otwieram. Minęło 20 minut. Słyszę, że Lea prosi o zmierzenie, skończyła! Z miską jest dość ryzykownie, jeden błąd może spowodować, że runie i nie będzie czego mierzyć. Lepiej więc mieć mniejszą niż wcale!
Słyszę jej wynik 66 cm! Tyle co mój walec, wiem już, że muszę wytoczyć 56 cm by z nią wygrać. Proszę jurora Roberto Reali by pożyczył mi markę ale wolał zmierzyć sam bo mu ją „ubrudzę”. Wynik 48 cm. Jest jeszcze czas i możliwości. Rozciągam miskę, proszę o zmierzenie -szerokość 55 cm, jeszcze centymetr! Rozciągnęłam, ale nie poddaje się, jadę ile mogę, ale w granicy bezpieczeństwa. Podszedł do mnie bliżej mój mistrz Luigi Bertolin. Delikatnie podpowiadał: „powoli, powoli”, „zdejmij nogę z pedału na niskich obrotach” pedał jednak nie chciał współpracować, generalnie nie odbijał i zostawał w miejscu. Jednak przy niskich obrotach jak zdejmowałam z niego nogę obijał może z milimetr, to powodowało, że koło kręciło się za wolno. Noga jednak drżała z emocji i zmęczenia.
Poprosiłam jeszcze raz o kontrolę, odmówiono mi bo powinnam mieć swoją miarkę!
Szybka decyzja. Koniec….
Pomiar: 58,5 cm !!!
Wygrałam!
Wiedziałam to ja i jury.
Kiedy przeszłam przed publicznością bili mi brawo i gratulowali :)
Poszłam się odświeżyć i przebrać. Lubię dobrze i adekwatnie do okoliczności wyglądać. Jedna Pani powiedziała mi rano, że jestem najseksowniejszą uczestniczką, byłam w getrach i koszulce. Wróciłam na koniec finału mężczyzn, który odbywał się w absolutnej ciszy. Tu walczono o milimetry! A najbardziej kibicowano reprezentantowi regionu Giuseppe Colli, który wygrywa od 6 edycji. Wygrał i tym razem z walcem wysokości 91,5 cm i miską o średnicy 84,5 cm.

Wręczenie troszkę się przedłużało. W Każdej kategorii nagrodę wręczała inna osoba. Trzeba było ją przedstawić, a później oczywiście przemowa, jak to pięknie, jak miło…
Wspólne zdjęcia i podziękowania. Po oficjalnej części chcieliśmy jeszcze wszyscy razem iść coś zjeść, wznieść toast. Okazało się, że w Cutrofiano nie znajdziemy lokalu na ponad 30 osób. Pojechaliśmy z Filippo Talmelli i Leą Tardito i jej synem do sąsiedniej miejscowości, gdzie udało się zarezerwować tak duży „stolik”. Impreza nie trwała długo. Wszyscy byliśmy ogromnie zmęczeni.
Nie było też wielkiej potrzeby przedłużać, w końcu mamy się spotkać za niecały miesiąc we Francji.
Zostaliśmy we Włoszech jeszcze kilka dni na mały urlop. Zwiedzając okolice z przebogatymi tradycjami ceramicznymi.
Jeśli uważasz, że to co robię jest ciekawe, warte wysiłku i inspirujące, możesz mnie wesprzeć w dalszych dążeniach i kolejnych udziałach klikając w link i wpłacając niewielką kwotę
W 2025 roku planuję udział jeszcze w pięciu konkursach:
31.05-1.06 Mentona Francja
4-6.07 Argentona, Katalonia, Hiszpania
9-10.08 Aubagne, Francja
30-31.08 Gmunden, Niemcy
5-7.09 Menemen, Turcja
Comments